PIESZO ROWEREM MOTOCYKLEM AUTEM PIESZO ROWEREM MOTOCYKLEM AUTEM PIESZO ROWEREM MOTOCYKLEM AUTEM PIESZO ROWEREM MOTOCYKLEM AUTEM
   
  BYLE GDZIE BYLE CZYM BYLE DO PRZODU ILE SIŁ STARCZY ŻEBY ŚWIAT POZNAĆ
  BORNHOLM 2007
 

Trasa Włocławek -Darłówko-prom na Bornholm- objazd wyspy




Moja wyprawa na Bornholm zaczęła się rodzić jakoś tak na  początku kwietnia 2007r. Planowałem dojechać nad morze rowerem w cztery dni pokonując po ok. 80 km dziennie, przeprawić się promem z Darłówka, objechać w pięć dni Bornholm i wrócić oczywiście rowerem do Włocławka. Jednak z powodu uroku jaki rzuciła na mnie ta wyspa postanowiłem zmienić plany i przedłużyć pobyt na niej o trzy dni. 

Wyjazd wyznaczyłem sobie na wtorek 17 lipca 2007r.na godz. 8 00. Start nastąpił  przed sklepem firmowym mojego sponsora  czyli Samba-AnaCom. Towarzyszył mi Artur, który oszacował wagę mojego zestawu na ponad 50kg, po czym odprowadził mnie do granicy miasta za Azotami.

W dzień wyjazdu panował dotkliwy upał. Temperatura dochodziła do 37 stopni w cieniu. Pierwszy odpoczynek  - po 80 km (średnia 20 km/h) za Toruniem. Godzina odpoczynku i dalej w drogę, choć już zacząłem odczuwać skutki upału. Po przejechaniu kilkunastu km przymusowy postój z powodu kłopotów zdrowotnych. Skorzystałem z tego, że w odległości ok. 2 km  był ośrodek zdrowia w Papowie Biskupim. Tam przebadał mnie lekarz, zaaplikował kropelki i zalecił... dłuższą przerwę. Podziękowałem za pomoc i pojechałem dalej, jednak w tempie o wiele wolniejszym.

Mimo to tego dnia pokonałem 156 km, a więc plan wykonany z wielką nadwyżką i na nocleg po wcześniejszych dwóch godzinach poszukiwania go zatrzymałem się we dworku w Bysławku. Wcześniej udałem się do klasztoru w tej samej miejscowości, ale przełożona nie udzieliła mi żadnego schronienia, nawet pod namiotem. Byłem bardzo zawiedziony, ale może to i lepiej, bo miałem cały okazały dworek do swojej dyspozycji.

 

Dojechać do morza

 


Drugiego dnia jazdę rozpocząłem o 10.00. Okazało się, że uszkodził się licznik. Poskręcałem przewód i dalej w drogę. Około 18.00 od Bytowa poszukiwałem noclegu - aż do 20.30 bezskutecznie. O 20.00 niemiło zaskoczyła mnie ulewa. Miałem już tylko nadzieję, że dojadę do najbliższej wsi i rozbiję namiot przy jakiejś chałupce, albo całkiem na dziko gdzieś w krzakach.

Jednak i tego dnia miałem farta, gdyż nagle z lasu wyskoczył na rowerze chłopiec, zbierający tam jagody. Zaproponował mi nocleg w swojej altance za domkiem, w którym mieszkał. Kacper doniósł mi wodę w butelkach i miałem tam jak w raju, aż do rana. Mogłem się wysuszyć i spokojnie odpocząć. Dystans przejechany tego dnia to 126km.

Następnego dnia wyjazd ok. 10.00 po wcześniejszej naprawie pękniętego haka głównego od sakwy. Po przejechaniu 72 km dojechałem do Darłowa o godz. 14 30. Etap najkrótszy, ale najcięższy ze względu na czołowy wiatr, kiepski stan nawierzchni i oczywiście ciągłe podjazdy. Szybkie zakupy w Darłowie i wyjazd w poszukiwaniu kwatery blisko portu. O godz. 17 00 wjechałem na pole namiotowe w Wiciu, a na liczniku miałem tego dnia 90km, a od domu już 370km. Rozbiłem namiot i poszedłem zobaczyć morze.

Ze względu na to, że zyskałem jeden dzień, bo dojechałem w trzy, a nie w cztery dni, cały piątek miałem dla siebie i opalałem się na plaży do 16 00. O 17 00 wyjazd z pola w poszukiwaniu kwatery, którą znalazłem w Kopaniu czyli 3km od portu.

Tego dnia pokręciłem się trochę po Darłowie, zrobiłem zakupy. Przejechałem już 404km.

 

Przeprawa

 


W sobotę pobudka o 4.30, bo prom odpływał o 6.45, a wcześniej musiałem się spakować i dojechać do promu. Rower maksymalnie załadowany przed przeprawą ważył 58kg.

Miałem niezłą zabawę przed odprawą, gdyż musiałem zdjąć wszystkie sakwy, bo rower musiał być oddzielnie załadowany. Ganiałem więc z tymi torbami na czas wokół całego terminalu.

21 lipca – godz. 7.00, w końcu odpływam, a o godz. 11.15 już byłem na ziemi duńskiej w Nexo, gotowy do jazdy.

Start w stronę zachodniego wybrzeża do Ronne, po uprzedniej rundce po mieście. Przejechałem przez  piękne plaże południa wyspy, uznawane za najpiękniejsze w Europie ze względu na wyjątkowo drobny piasek. Odwiedziłem Balke, Snogabek i Dueodde, gdzie wdrapałem się na latarnie morską, skąd jest przepiękny widok na dużą część wyspy. Dalej jazda do Pedersker i Akirkeby, które kiedyś było stolicą wyspy.

Dalej pojechałem przez Lobak i do Nylars, gdzie napotkałem pierwszą rotundę. Tam zrobiłem sobie kolacyjkę i po pół godzinie dalej do Ronne, w którym byłem o 20.00. Pokręciłem się po miasteczku i skierowałem się na pierwszy nocleg na pole namiotowe u gospodarza w pobliżu Nyker na ul. Sursankevej.

Późnym wieczorem spotkałem się z ludźmi, z którymi dogadałem się wcześniej na internecie, że będą na tym polu. Poznałem więc Bożenę i  Bożenę z córką Adrianną - wszystkie panie z Krakowa.

Następnego dnia mimo złej prognozy pogody, bo zapowiedziano 45 litrów na metr wyjechałem z paniami, w stronę północnego krańca wyspy. Przejechaliśmy przez Nyker gdzie zahaczyliśmy o rotundę, odwiedziliśmy Hasle i tamtejszą wędzarnię, a następnie pojechaliśmy do Jons Kapel. Ok. 13.00 sprawdziła się zła prognoza. Potężna ulewa z wichurą unieruchomiła nas na wiele godzin.

Tego dnia przejechałem tylko 44km (razem to już 521km). Siódmy dzień podróży czyli poniedziałek wyjazd na tą sama trasę w kierunku Hasle z jedną Bożena, bo druga wybrała auto. Dalej do Jons Kapel samym wybrzeżem, odwiedziny w altance osób, które zostały tam na noc z powodu ulewy. Zejście schodami na skały, marsz do kamieniołomów i powrót do altanki. Dalej jazda przy samym morzu i przepiękne widoki skalistych już wybrzeży w stronę ruin zamku Hammershus największych w Skandynawii. Po drodze mijamy  kilka małych malowniczych portów rybackich. Docieramy do ruin zamku i kilka godzin zwiedzam ruiny, a następnie schodzę na dół  na skały  pod zamkiem. Z ruin zamku miałem okazję zobaczyć odległy ląd jakim była Szwecja, bo pogoda była wyborna.

 

Uroki wyspy

 

Kolejny etap to jezioro największe na wyspie  Hammerso, ale po drodze zaliczam kamieniołomy Moselokken oraz docieram do prehistorycznych rysunków na skałach Madsebakke. Jezioro jest otoczone w pewnej części wysokimi skałami co daje niesamowity widok. Wjeżdżam do Sandvig i kieruje się na latarnię Hammer Odde- najdalej na północ wysuniętą część wyspy. Powrót do Sandvig i dalej do Allinge. Pokręciłem się trochę po miasteczkach i pora wracać do pola namiotowego.

We wtorek planuję kierunek na Gudhjem. Jadę przez Arsbale, dalej przez Ro Plantage i po drodze zwiedziwszy jezioro SpelingeMose do Ro gdzie natrafiam na starą nieczynną fabrykę rowerów. Docieram do wybrzeża w Helligdomskklipperne, schodzę na dół i podziwiam strome, wysokie i  ostre klify. Idę z rowerem część trasy szlakiem dla pieszych, ale w obawie przed osunięciem się w przepaść (wąsko, kamieniście i ślisko) powracam na szosę. Po kilku kilometrach ukazuje mi się w dole przepięknie położone miasto Gudhjem. Na horyzoncie na morzu wielki żaglowiec trzymasztowy. Zwiedzam miasto, gdzie jest galeria za galerią. To miasto artystów i taki charakter jest tego miasta. Piękny porcik skąd wypływają statki na wyspy Christianso.

 

Moje święto

 

 Następny (25 lipca) dzień to moje urodziny i wyjazd do Ronne. Wjazd do miasta i ucieczka przez deszczem. Po ok. dwóch godzinach czekania wyjazd w dalszą drogę na południe do Amager na najdłuższe na wyspie molo. Na wzgórzu nad morzem mały piknik z Bożenkami i Adką przy starej opuszczonej wędzarni.Dalej kierunek na Boderne. Stamtąd robię skok pod Pedersker na rekonesans pola namiotowego na które zamierzam się przenieść... na terenie największej w Danii winnicy gdzie jest i winiarnia. Następnie powrót przez Akirkeby i Nylars do Ronne i dalej na pole na nocleg. Na liczniku wyszło 69km – razem 739km.

Czwartek to dzień przenosin na następne pole. Po południu wyjazd do Dueodde i dalej do Snogabek, gdzie zwiedzam fabrykę szkła wyrabiamego w obecności kilentów. Posiłek w wędzarni - specjalność na wyspie to „Słońce Bornholmu”. Jest to wędzony śledź podawany z żółtkiem, szczypiorkiem i rzodkiewką oraz czarnym chlebem.

Wieczorem wizyta w winiarni i smakowanie winka z tutejszej winnicy. Troszkę drogo to mnie kosztowało, bo lampka (a w lampce coś na dnie) 20 koron.

Następny dzień to wypad do Svaneke przez las Almindingen w okolicach Paradisbakkerne. W Svaneke zwiedzamy wieżę widokową w kształcie piramidy, wiatrak, fabrykę słodyczy. Obok wiatraku sklep z bibelotami gdzie kupuję pamiątki dla rodzinki.

Kolejny kierunek to Paradisbakkerne i tam docieramy dość późno, więc wybieramy najkrótszy wariant zwiedzania. Zdjęcie przy wielkim głazie i na nim i próba poruszenia go uwieńczona powodzeniem.

 

Powrót

 

Sobota była dniem wyjazdu więc się spakowałem, pożegnałem z dziewczynami, którym bardzo dziękuję za przemiłe towarzystwo, zarówno  na wspólnych wycieczkach jak i podczas wieczornych pogawędek. Niezapomniane będą dla mnie fascynujące i emocjonujące partie Chińczyka w namiocie blond Bożenki.

Dojechałem do Dueodde. W porcie kupuję bilet na prom u kapitana do Kołobrzegu i wracam na plażę – zażywam dwie godzinki słońca Bornholmu. Woda zimna więc się nie kapałem.

Do Kołobrzegu dopływam o 23.00 i udaje się na dworzec. Do Włocławka docieram na godz. 13 00. Na liczniku 915 km w ciągu 59 godz. Średnia 15,44km/h .

Bornholm to istny raj, oaza spokoju i uprzejmości w każdym czasie i miejscu. I ludzie i miejsca powodują, że chce się tam wrócić i żal jest opuszczać tą rajska wyspę. Poczucie bezpieczeństwa i uprzejmość oraz życzliwość mieszkańców pozwala nam zapomnieć skąd się przybyło. Te wszystkie uczucia udzielają się naszym rodakom, bo nie słyszałem ani razu o jakimś incydencie typu kradzież, pobicie czy tym podobne zajścia, tak popularne w Polsce.

PIOTR WOJCIECHOWSKI

 

Na koniec jeszcze raz podziękowania za wsparcie finansowe kieruję w stronę pana Piotra Podgórskiego szefa firmy SAMBA-AnaCom

 
 
  Liczba odwiedzin 325114 odwiedzającyWracaj zaraz  
 
Autor projektu: Wojciechowski Piotr Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja